profilki

piątek, 25 marca 2016

XXX Międzynarodowy Bieg Zaślubin w Kołobrzegu

XXX Międzynarodowy Bieg Zaślubin w Kołobrzegu dystans 15 km.

Był to mój drugi raz w Biegu Zaślubin debiut miałem w 2014 r a rok temu z przyczyn służbowych nie doszedł do skutku.

Wszystko było inaczej niż podczas mojego debiutu ,wtedy to był mój drugi start w zawodach,nastawiony na gonitwę i jak najlepszy wynik chociaż każdy byłby rekordem,no ale przejdźmy do biegu obecnego.
Standardowo spakowałem się wieczorem,żeby czegoś nie zapomnieć,pobudka, śniadanie i spojrzenie za okno pogoda niestety nie zaciekawa organizatorzy zamawiali piękną pogodę a tu klops pochmurno zimno i popadywało, no cóż w podobnych biegłem w debiucie,pora ruszać siadam z kolegami klubowymi i lecimy nad morze,wycieraczki dzielnie walczą z wodą ,staram się o tym za dużo nie myśleć ,ale naprawdę nie lubię biegać w deszczu,ale już na samym wjeździe do Kołobrzegu miła niespodzianka pogoda jakby zaczarowana świeci słoneczko(Janusz dałeś radę z tym zamówieniem pogody).Drugim miłym zaskoczeniem było odbieranie pakietów ,już nie jak 2 lata temu w ciasnym pomieszczeniu tylko pod namiotami i odbywało się to bez kolejek za to ogromny plus.




Wskoczenie w ciuszki biegowe ubranie numeru i dzida na rozgrzewkę, niestety rozgrzewkę w większości spędziłem w kolejce do toitoi ,jak na taką liczbę biegaczy trochę ich było mało w strefie.
Na starcie znany w Świecie biegowym spiker Roman Toboła,mimo że miałem w planie biec na luzie to i tak czułem świederek który zawsze mi towarzyszy podczas każdego startu,ustawiłem się dość daleko,jak się okazało później mogłem bliżej bo do 5 kilometra jeden po drugim mijałem ścigaczy którzy ustawili się za Kenijczykami a początkowe kilometry biegły wąską ścieżką jak na taką liczbę biegaczy,naprawdę nigdy nie zrozumie dlaczego ludzie nie potrafią ustawić się w miejscu w którym powinni stać,naprawdę cieszyłem się że nie spieszę się i nie walczę o jakiś konkretny rezultat bo zapewne nieźle by mnie to irytowało a takie mijanie po krzakach kosztuję dużo energii może pomysłem na przyszłość będzie dla organizatora puszczenie startu na ulicę gdzie będzie więcej miejsca do mijania maruderów.





 Trasa ze zmianą kierunku ale nadal największą atrakcją jest bieg ścieżka z widokiem na Morze, po wbiegnięciu w Miasto ustawiony był punkt z wodą było to na 3 i 10 km trochę byłem zdziwiony jak widziałem już tyle kubeczków na ziemi ale widocznie niektórych dopadło pragnienie 2 duże okążenia mijały całkiem szybko i lekko miejscami biegło się pomiędzy chodzącymi turystami na trasie dużo kibiców którzy zagrzewali do biegu.
Byłem również świadkiem pewnego incydentu a mianowicie jak dublujący nas Kenijczyk uderzył jednego z biegnących biegaczy bo jego zdaniem ten zabiegał mu drogę no widać jak są wychowani Panowie mistrzowie.

 Małe kółko strzeliło jak z płatka, na całej trasie żadnych kryzysów żadnych myśli że chciałbym zejść lub inne takie kosmate myśli,może przybiegłem o kilka minut wolniej niż w 2014 ale jak sobie przypomnę co czułem na ostatnim małym kółku ,jak modliłem się żeby już był koniec,żeby już była meta wiecie co ja już tak nie chcę nie potrzebuję udowadniać sobie i łamać kolejne granice jakiegoś czasu, czy to oznacza że się poddałem NIE ja tak nie myślę poprostu chcę bawić się bieganiem i czerpać samą przyjemność.
 
Udało mi się spotkać dużo osób które znam z Internetu Siostry Pobłockie, Mateusz Runner członków klubu Biegowego Run Gryf i Sprint Świdwin i wielu innych których nie sposób wymienić.Teraz trochę o jakiś tam niedociągnięciach ,podobno zabrakło wody na tym właśnie 3/10 km no ale jak się wypiło na 3 to brakło na 10 nawet na Maratonie nie ma punktu na 3 km ,organizator przyjął to na klatę uderzył się w pierś i obiecał że za rok nie zabraknie na tym punkcie ( ja tylko tak od siebie dodam że na tym biegu nie piłem ani razu )



Na zakończenie chciałbym
Życzyć  Wam, Kochani,aby te święta wielkanocne
wniosły do Waszych serc wiosenną radość i świeżość,
pogodę ducha, spokój, ciepło i nadzieję.Wesołych i spokojnych
 i mokrego Dyngusa