7 start w XXXV Trzebiatowska 10 start biegu w Mrzeżynie był to start "ostry"
pogoda panująca tego dnia nie napawała optymizmem mimo że start o godz. 16 temperaturaw cieniu ok 28 stopni jak się okazało podczas biegu pierwszy punkt z wodą ok 5km dość daleko
a do tego popełniam na nim błąd nie uzupełniam płynów tylko łapie kubek i oblewam sobie głowę (nie umie pić bez zatrzymania). Okazuję się to dla mnie zabójcze zaczyna brakować mocy do tego rozpoczynam podbieg dość długi i do tego o dużym nachyleniu w głowie tysiące pytań ciągła walka żeby nie zakończyć tempo biegu spadło do 4:50 na km zaczynam marzyć o kolejnym punkcie z woda wypatrując go jest jestem uratowany zatrzymuję się i uzupełniam płyny, oblewam głowę i nogi i lecę ulga i bieg staje się lepszy ale nie na długo po kilometrze znów kryzys widzę przed sobą też słabnących zatrzymujących się biegaczy i nie wytrzymuję przechodzę w marsz kilka metrów i znów biegnę,walczę ze sobą już czuję się przegranym ponieważ nie ma w definicji biegu czegoś takiego jak marsz i znów się poddaję i marsz kilka metrów i biegnę obok biegnie starszy Pan i mnie wyprzedza " jak to możliwe jeszcze większy dół ale nie poddam się przyspieszam i wyprzedzam, jest miasto i do mety już coraz bliżej jest podbieg nie dam rady ale nie biegnę są kibice i pomagają pocieszają szczerze mało co do mnie dociera już po podbiegu brak mi tchu i marsz 5.6 kroków łapie oddech i biegnę lecę ulicami miasta są kibice patrzą dopingują nie mogę ich zawieść dasz radę ile jeszcze na trawniku przy drodze stoi karetka leży obok jakiś biegacz nie wytrzymał ale jest bezpieczny biegnę jeszcze trochę już widzę stadion przyspieszam ile sił i już po chowam się w cieniu i "umieram" w samotności nie jestem zadowolony z tych marszy. Ale po ochłonięciu okazuje się że czas 44:09 jest tylko o 1:20 gorszy od rekordu życiowego
Miejsce open 53 czas 44:09
Miejsce m30. 14
Podsumowując bardzo trudny bieg i jak się okazuje dzień później organizatorzy mogli lepiej się do biegu przygotować tym bardziej że to nie pierwszy ich bieg
I DYCHA NAD REGĄ - memoriał Wojtka PISMENKI 8.06.2014
Pogoda jeszcze "gorsza" niż wczoraj start biegu o 14 . Biuro zawodów w zamku chłodne miejsce wszystko sprawnie się odbywało , bardzo mili wolontariusze z biura udałem się na start i gąszczu biegaczy wypatrzyłem Pana JERZEGO SKARŻYŃSKIEGO oczywiście strzeliłem sobie fotkę z mistrzem :)
Tym razem nauczony wczorajszym biegiem miałem pas z bidonem i napojem od początku zmęczony wczorajszym biegiem miałem w planie wolniejsze tempo .
Start i ruszyłem po kilometrze okazuje się że organizator załatwił straż pożarną która jęchała i polewała drogę przed czołowymi biegaczami na pierwszym okrążeniu okazało się to pomocne na kolejnych już nie odczuwalne za duża różnica miedzy główną stawką a zwykłymi biegaczami na ok 3 km moim oczom ukazała się kurtyna wodna oj dziękuje od razu jakby człowiek dostawał nowego życia.
Cały bieg udało się przebiec żadnych zatrzymań (2 na punktach wodnych) czas bez rewelacji
Czas 46:42 miejsce 47 kat wiek 16
Podsumowując bieg zorganizowany super duży plus za strażaków i za kurtynę mimo że to ich pierwszy bieg inni organizatorzy mogą się wiele od nich nauczyć.
Obydwa biegi przebiegłem w moich opaskach kompresyjnych BOOSTER od Bv Sport Polska
http://marcinbiega.blogspot.com/2014/05/test-opasek-kompresyjnych-booster-marki.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz