środa, 4 maja 2016

Relacja z Kołobrzeg Maraton 1.05.2016

Głowa ochłonęła więc można podzielić się wrażeniami z mojego startu w Kołobrzeg Maratonie

Do Kołobrzegu wybrałem się z Rodziną która miała mi towarzyszyć podczas startu a przede wszystkim podczas docierania na metę .
Na miejscu szybko udałem się po pakiet tam wszystko sprawnie się odbyło i mogłem wrócić do auta, po drodze spotkałem Eugeniusza z którym udaliśmy zobaczyć miejsce startu. Powrót do auta przebieranko i w strojach startowych udaliśmy się na ostatnie minuty przedstartowe które



spędziliśmy na spotkaniach ze starymi znajomymi biegowymi ,Artur (96)towarzyszył nam rok temu w naszym debiucie w Warszawie gdzie osiągnął bardzo dobry rezultat 03:05:23 ,zresztą jak się okazało po biegu tu też pokazał klasę zajmując 9 miejsce i czas 3:02:20



jak widać omawiamy z Eugeniuszem taktykę na bieg plan był prosty biec równo bez szarpania  i wzajemnego ścigania czyli nie popełnijmy błędu z Orlenu rok temu żeby nikt nie poznał to przy omawianiu najważniejszych szczegółów zasłaniam usta żeby nikt niczego nie wyczytał :) 


Ustawienie w boksach i poszli ku przygodzie 

jak widać na początku trasy jeszcze dużo animuszu i wiara że uda osiągnąć się założony cel




Bieg od początku pod kontrolą tempa ,biegliśmy równo bez szarpania kilka pierwszych kilometrów ok 12 biegnie się nad brzegiem morza później jest kawałek po normalnej drodze z której przechodzi się do lasu i na koniec moja zguba jak się okazało czyli droga utwardzona gruzem . Niestety musiałem zaliczyć kilka kontaktów z wystającymi kawałkami gdyż już po kilometrze zacząłem odczuwać ból w prawej stopie,który już mnie nie opuścił a przez te kilka kilometrów po tej drodze marzyłem o powrocie na asfalt mając nadzieję że tam stopa podczas kontaktu z równą nawierzchnią da mi trochę spokoju, w tym czasie prowadzenie biegu podświadomie przekazałem Eugeniuszowi w roli prowadzącego sprawdzał się wyśmienicie starałem się go trzymać i nie myśleć o bólu ale wizja drugiej połowy Maratonu z bolącą stopą nie ułatwiała mi sprawy.
Walka ze stopą spowodowała że zaczynało brakować mi pary i już w Ustroniu Eugeniusz zaczął się oddalać jeszcze udało mi się go mieć w polu widzenia do 37 kilometra gdzie on kontynuował bieg a ja niestety zacząłem walkę o dotarcie do mety było to najdłuższe 5 kilometrów w moim życiu tak mi się wtedy wydawało biegłem to za chwilę szedłem i tak w kółko na ostatnie  2 kilometry mocy i motywacji dodawała mi dziewczyna która biegła za mną i z chwili na chwilę zmniejszała odległość do mnie ostatni kilometr przebiegliśmy razem nawet udało nam się zamienić kilka słów jak się okazało to też najcięższa 5 w jej życiu :) na metę wbiegliśmy równo a ostatecznie ona zajęła miejsce przede mną.
Na kilkanaście metrów przed metą podbiegł do mnie Szymuś którego wziąłem na ręce i razem z nim dobiegłem do mety 














Co do biegu i jego organizacji ,ja jestem jak najbardziej zadowolony na początek wydawanie pakietów ,u mnie odbyło się praktycznie bez kolejkowo , trafiłem tam beż komplikacji. 
Bieg odbywał się na otwartej ścieżce jednak turyści mieszkańcy wykazali się uprzejmością i zastosowali się do komunikatów organizatora i przepuszczali biegaczy i dodatkowo dopingowali a jeżeli już jesteśmy przy dopingu to pozdrawiam Panią która wraz mężem i wnuczkiem chyba dopingowała biegaczy z gwizdkiem a już po kilku kilometrach była też w Gąskach na nawrocie i tak dodawała skrzydeł a za kilka chwil znów była w Ustroniu nie znam Pani ale Dziękuję dodałą mi Pani dużo sił dzielnie kibicując.
Ogólnie fajna impreza godna polecenia podczas Maratonu odbył się również półmaraton i Kids Maraton 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz